W dniach 10-11 czerwca odbyło się kolejne szkolenie organizowane prze PTRM. Tym razem spotkaliśmy się w Wiźnie nad Biebrzą ? miejscu ciekawym zarówno z historycznego jak i przyrodniczego punktu widzenia.
Zaprosił nas na nie kolega Darek Szymanowski ? pasjonat i wielki miłośnik biebrzańskich bagien oraz animator miejscowej kultury. Dobrze jest mieć kogoś takiego za przewodnika ? w przeciągu zaledwie dwóch dni mieliśmy okazję zaznać największych miejscowych atrakcji. Mieszkaliśmy w niewielkim, rodzinnym pensjonacie gdzie i zjeść i wypić można do woli.
Na podwórku mieszkały i radośnie klekotały bociany ? niewiele jest dzisiaj takich miejsc.
W pierwszym dniu szkolenia ? oprócz szkolenia oczywiście, o którym później ? odbyły się zawody kajakarskie o beczkę piwa po miejscowym rozlewisku (zupełnie jak w popularnej powieści). Muszę się pochwalić, wygraliśmy, konkurenci byli bez szans. Razem z kolegą Darkiem Kurzawą śmignęliśmy po rozlewisku niczym motorówka zostawiając w tyle pozostałych zawodników. Piwo było pyszne i zimne.
Szkolenie prowadził Piotr Cegielski, wykładowca, którego nie trzeba reklamować. Wyjątkowe połączenie wiedzy, praktyki i dowcipu ? duża konkurencja dla zimnego piwa, które było dostępne przez cały czas na tarasie przed salą wykładową.
Oparłam się pokusie i nie żałuję. Nie wiem jak inni uczestnicy ale ja rzadko korzystam z metod dochodowych przy wycenie nieruchomości i zawsze mam jeden problem ? jak najlepiej określić stopę dyskontową. Po tym szkoleniu wątpliwości mam jakby mniejsze i kilka pomysłów na rynkowe określanie stóp wszelakich.
W drugim dniu szkolenia, po wykładach, mieliśmy okazję postrzelać z broni palnej na strzelnicy zorganizowanej w tutejszych historycznych fortach i jednocześnie posłuchać Przewodnika, który o bitwie pod Wizną potrafi opowiadać długo i ciekawie. Fajnie jest spotkać ludzi, którzy potrafią połączyć zawód z powołaniem i hobby ? to są prawdziwi pasjonaci na miarę Piotra Cegielskiego, którego słuchałam do południa.
No i największa atrakcja szkolenia ? lot balonem nad biebrzańskimi bagnami. Nie potrafię opisać jak bardzo żałuję, że się na to nie odważyłam. Godzina lotu balonem nad najpiękniejszymi zakątkami tej części świata. Herosi (ci, co mieli odwagę)widzieli dziesiątki bocianów, kaczek i zajęcy i rozlewiska piękniejsze niż na obrazach klasyków.
Łosia nie widzieli ? takie organizacyjne niedociągnięcie. Ale i tak warto było pojechać do Wizny.